Plany miejsowe, czyli czy mamy wpłwy na planowanie przestrzenne?

Plany miejsowe, czyli czy mamy wpłwy na planowanie przestrzenne?

Aktem prawa miejscowego jest plan. Składa się z dwóch części: tej przyjaznej, czyli mapy określającej sposób zagospodarowania określonego terenu oraz tej nudnej, czyli tekstu, w którym na kilkudziesięciu stronach ów sposób jest szczegółowo opisany. Plany miejscowe obejmują zwykle obszary o powierzchni nie większej niż kilka kilometrów kwadratowych. Są zwykle dość dokładne: narysowane w skali 1:1000 lub 1:500, aczkolwiek zdarzają się plany przypominającej plamy – rysowane w skali 1:5000 czy 1:10000, czyli takiej, że jedyne ustalenie, co do którego nie ma wątpliwości, to dla jakiej dzielnicy zostały sporządzone.

Plany miejscowe są szczególnie ważne dla utrzymania ładu przestrzennego w mieście. MPZP to JEDYNY akt prawa w Polsce, który może ingerować we własność prywatną. To planem miejscowym ustala się którędy mają przebiegać drogi, gdzie można budować biura, mieszkania, szkoły czy urzędy. W MPZP określa się wysokość budynków, ciągłość pierzei, szerokość ulic czy charakter terenów zielonych.

Z inicjatywą przygotowania planu miejscowego występuje prezydent miasta, a rada miasta zgadza się na to lub nie. W przypadku zgody miejska administracja ogłasza publicznie przystąpienie do sporządzania planu, następnie przygotowuje go i kiedy projekt jest gotowy wnosi go pod obrady rady miasta, która go uchwala bądź nie.

W planie miejscowym miasto głosami radnych decyduje o jakości przestrzeni publicznej oraz prywatnej. Dlatego tak ważne są tzw. konsultacje społeczne, czyli udział mieszkańców miasta w planowaniu przestrzennym.

Dziś szary człowiek może wziąć udział w procesie planistycznym tylko w dwóch przypadkach, określonych przez ustawę  o planowaniu przestrzennym:

1. Na samym początku prac planistycznych – kiedy pociąg jeszcze nie ruszył ze stacji.

Nazywa się to etapem zbierania wniosków. Odbywa się to w momencie, kiedy nie ma jeszcze ani tekstu, ani rysunku planu – tylko jego zasięg. Szary obywatel lub organizacja może złożyć do Biura Architektury swoje propozycje zagospodarowania terenów, po czym urząd, zarządzeniem Prezydent Warszawy, przyjmuje poszczególne wnioski lub je odrzuca. Z zasady na etapie wniosków przyjmowane jest wszystko jak leci „do rozpatrzenia w trakcie prac planistycznych”. Oznacza to brak najmniejszej gwarancji czy dany wniosek faktycznie zostanie w planie uwzględniony przez projektanta.

2. Na samym końcu – kiedy jest już po ptakach

Nazywa się to wyłożeniem planu do publicznego wglądu.  Odbywa się to w momencie, kiedy jest już gotowy tekst i rysunek planu, a sam plan jest już po wieloletnich pracach, przełożeniach, zawieszeniach i wznowieniach oraz po uzgodnieniach „międzyresortowych” (kiedy wszystkie kolejne biura zgłosiły do planu swoje awanse). Szary obywatel może złożyć do Biura Architektury uwagi do tekstu i rysunku planu, czyli swoje propozycje zmian do sposobu zagospodarowania terenów. Uwagi te przyjmuje lub odrzuca Prezydent Warszawy. Ale tylko formalnie robi to prezydent, faktycznie przyjęła się praktyka, że uwagi są rozpatrywane przez projektanta planu, a prezydent tylko podpisuje zarządzenie. Skąd taki zwyczaj? Wydaje się, że zadecydowały względy praktyczne, gdyż nie ma się co łudzić, że ktokolwiek zna specyfikę planu tak dobrze jak jego autor. Zatem  uważa się, że tylko on jest w stanie odnieść się do uwag, nieraz bardzo szczegółowych. I tu powstaje największy problem, gdyż projektant staje się sędzią we własnej sprawie. Będąc w takiej sytuacji bardzo trudno jest zachować bezstronność i dystans. Z zasady na etapie uwag odrzucane jest wszystko jak leci za wyjątkiem szczególnie uzasadnionych zmian. Przyjęcie daleko idących zmian do planu oznacza nakład dodatkowej roboty, konieczność kolejnych uzgodnień, ponownych wyłożeń. Istny koszmar, w który nie właduje się żaden zdrowo myślący projektant. Po latach prac planistycznych mało kto chce się jeszcze zajmować gderaniem przypadkowego społeczeństwa. Zignorowanie uwag i przyjęcie planu, to najszybsza droga  do rozliczenia się z projektantem za robociznę, a na tym przecież twórcom planów na typ etapie najbardziej zależy.

To wszystko powoduje, że partycypacja społeczna w powstawaniu planów miejscowych często jest tylko pozorem przy zachowaniu formalności. Dominują względy  czysto praktyczne: przyspieszenie i ułatwienie sobie pracy, przywiązanie do własnych pomysłów, a nieraz i niewiara, że strona społeczna jest w stanie przygotować coś rozsądnego i przemyślanego. Z prawdziwymi konsultacjami, prowadzonymi od samego początku prac, przez kolejne etapy projektowe, do uchwalenia gotowego planu przez radnych, nie ma to wiele wspólnego. Co nie oznacza, że mamy nie brać w tym wszystkim udziału, nie wytykać ewidentnych błędów lub po prostu wskazywać lepszych sposobów rozwiązywania problemów. Co to, to nie.

Studium zagospodarowania, czyli SUiKZP

Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego to mapa drogowa dla planów miejscowych. Nie jest to akt prawa miejscowego. Dlaczego? Spytaj posłów, którzy tak ustalili.

Studium obejmuje swoim zasięgiem całe miasto i zostało przyjęte przez Radę Warszawy w 2006 roku. Składa się z 28 rysunków, z których pierwszych 14 inwentaryzuje dzisiejsze zagospodarowanie Warszawy (drogi, linie kolejowe, energetyczne, ciepłownicze), a pozostałe określają jak ma to wszystko wyglądać w przyszłości: po uchwaleniu wszystkich kilkuset warszawskich MPZP.

Studium jest wiążące dla planów miejscowych. Oznacza to, że wchodzące w życie MPZP nie może ustalać rzeczy sprzecznych z SUiKZP, np. na terenach zielonych nie mogą ustalać zabudowy mieszkaniowej. Aczkolwiek pod koniec roku wejdzie poselska poprawka do ustawy, który ten ścisły związek rozluźni: plany miejscowe będą musiały być zgodnie nie z zapisani SUiKZP, ale z jego „wymową”.

Udział przypadkowego społeczeństwa w uchwalaniu Studium jest taki sam jak w przypadku planów miejscowych:

1. Wnioski na samym początku, bez żadnej gwarancji, że zostaną przyjęte jako wiążące dla projektanta.
2. Uwagi, gdy jest już na nie za późno

Dodaj komentarz